Pod koniec stycznia świat usłyszał o wybuchu epidemii nowego wirusa (SARS-CoV-2). Obawy związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa nie dotyczą jedynie strachu o stan zdrowia społeczeństwa. Wpływ rosnącej epidemii ma bowiem swoje odzwierciedlenie również w gospodarce. Jakie niesie to konsekwencje dla branży transportowej?
Epidemia paraliżuje transport drogowy
W związku z narastającym problemem koronawirusa transport drogowy boryka się ze sporymi utrudnieniami. W bezpośrednich kontaktach z Chinami nałożono m.in. limit ciężarówek przekraczających granicę Ping Xiang w prowincji Jiangxi (do 200 dziennie). Coraz więcej problemów pojawia się w transporcie realizowanym do Niemiec czy Włoch.
Przewoźnicy chcąc realizować zobowiązania wobec klientów mają spore problemy. Przy stałych trasach nie jest to jeszcze tak drastyczne. Gorzej z dodatkowymi zleceniami. Często sami kierowcy nie chcą wyruszać w trasy do Włoch czy Niemiec w obawie przed koronawirusem. Skutki choroby COVID-19 odczuć możemy również w malejącej liczbie zleceń na giełdach transportowych.
Dodatkowo przewoźnicy niejednokrotnie muszą radzić sobie z utrudnieniami takimi jak:
- wymagania firm co do nieopuszczania kabiny przez kierowcę podczas rozładunku i załadunku (co jest niezgodne z konwencją CRM),
- blokowanie wjazdu ciężarówek prowadzonych przez kierowców, którzy w ciągu 2 ostatnich tygodni przebywali w Niemczech czy we Włoszech.
SARS-CoV-2 blokuje transport morski
Około 80% światowego handlu towarami odbywa się drogą morską. W Chinach działa 7 z 10 największych portów kontenerowych na świecie. W związku z rozporządzeniami lokalnych władz po kolei są one zamykane lub mocno ogranicza się ich pracę. Już teraz ilość przeładunków kontenerów spadła o ponad 20%. W bieżącym miesiącu do terminala DCT Gdańsk ma nie zawinąć kilka statków. Biura operatorów logistycznych w Wuhan (uważanego za epicentrum epidemii) i Tianjin wciąż stoją zamknięte.
Firmy, które obsługują transporty z Chin muszą wykazać się dużą elastycznością. W związku z postępującym zamykaniem poszczególnych portów, aby przetransportować ładunki należy szukać alternatywnych rozwiązań. Towary można przenosić na inne środki transportu, np. transport lotniczy lub kolejowy. Niestety nie wszystkie ładunki można przenieść na czas i coraz częściej dochodzi do sporych opóźnień.
Koronawirus wpływa także na transport lotniczy i kolejowy
Choć część towarów z transportu morskiego można przenieść na transport lotniczy, wiele firm nie decyduje się na takie rozwiązanie. Jest to powiązane z ogromną zwyżką stawek. Przed wybuchem epidemii stawki transportu lotniczego były niższe o ponad 100%! Przez niższą podaż miejsc ładunkowych wydłużył się też średni czas tranzytu (średnio o kilka dni).
Pewną część ładunków realizuje się transportem kolejowym. Niestety nie jest to duże wsparcie dla rosnących potrzeb. Nie można przewozić większych ilości towarów, gdyż w Chinach brakuje kierowców, którzy mogliby te towary odbierać czy dowozić do terminali kolejowych. Transport kolejowy do Wuhan (uważanego za jedno z najważniejszych krajowych centrów produkcji samochodów) jest całkowicie wyłączony. Dodatkowo ograniczenia nałożone na transport drogowy pomiędzy poszczególnymi prowincjami Chin mocno zakłócają łańcuchy dostaw.
Skala paniki, która narosła wokół koronawirusa z Wuhan przynosi ogromne, daleko idące straty. Światowej gospodarce grozi zerwanie globalnych łańcuchów logistycznych. Firmy, które są całkowicie uzależnione od Chin już zaczynają odnotowywać straty.
Wdrożenie zasad zwiększających bezpieczeństwo jest oczywiście potrzebne. Jednak apelujemy o zachowanie rozwagi i śledzenie wartościowych źródeł informacji o koronawirusie.